Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dla dzieci. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dla dzieci. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 29 września 2019

Ołowiany żołnierzyk

Komu bajkę o przeciwnościach losu, platonicznej miłości bez happy endu i tragicznej śmierci? Proszę bardzo. Akurat na jesienne wieczory.



Ilustracje do zbioru Baśnie Andersena z opracowaniem wydawnictwa SBM.

Książka na stronie Wydawcy: link

środa, 24 lipca 2019

Na ziarnku grochu

Był sobie książę, który szukał żony. Wszystkie dziewczyny były super, ale ten chciał 100% księżniczkę, więc szukał dalej bez skutku. Los jednak podrzucił mu niespodziewanego gościa. Matka księciunia postanowiła przeprowadzić próbę. Pod całą górą materacy i kołder umieściła ziarnko grochu, aby sprawdzić czy jest tak delikatna jak prawdziwa księżniczka być powinna.
Rano okazuje się, że kandydatka nie zmrużyła w nocy oka! Do tego ma wyraźne siniaki od owego ziarnka grochu!

Straszne, prawda? Kto normalny chciałby za żonę tak delikatne stworzenie? Noc poślubna pewnie okazałaby się dla niej zabójcza.
W każdej bajce jest jednak ziarno prawdy. A było to tak. Zagubiona w czasie burzy księżniczka trafia do zamku księcia, który od pierwszego wejrzenia zakochuje się w dziewczynie. Matka robi swój mądry test, ale dziewczyna nie może zmrużyć oka przez... natrętną muchę. A siniaków dorobiła się polując na natręta i spadając ze stosu kołder na podłogę.. Skąd wiem? Ano przecież tam byłem i księżniczkę rysowałem!
Jedna z baśni ze zbioru utworów Andersena, dla wydawnictwa SBM.

środa, 13 marca 2019

Mały Książę i jego podróż.


"Mały Książę" nie jest książką łatwą do zilustrowania. Tym bardziej, że jest ściśle związana z rysunkami samego autora.
Chyba każdy kojarzy motyw z przekrojem węża, który połknął słonia. Dlatego propozycja współpracy nad nowym wydaniem tej wyjątkowej powiastki filozoficznej była dla mnie nie lada wyzwaniem. Postanowiłem przypomnieć sobie książkę i chwyciłem za ołówek ciekaw, co z tego wyniknie.
A wyszło to mniej więcej tak:






























Możecie się śmiać, że baobaby wyglądają jak główki kapusty, albo że uszy lisa są za długie, ale zrobiłem co się dało i jak potrafię najlepiej;)

Ilustracje powstały dla Wydawnictwa SBM. A tak wygląda okładka:


 Na koniec pozwoliłem sobie umieścić część wywiadu, jaki znalazł się w książce w wersji z opracowaniem, a pytania zadała mi Pani Redaktor, która pracowała nad tym tytułem:

Czy pamięta Pan swoje wrażenia z pierwszej lektury?

Za pierwszym razem książka wydała mi się zbyt poważna, ale pamiętam, że mocno utożsamiałem się z głównym bohaterem, który – tak jak ja – nie rozumiał świata dorosłych. Lekturę odebrałem jako przestrogę, żeby dorastając, nie przestać patrzeć na świat oczami dziecka. Myślę, że w jakimś stopniu to mi się udało, chociaż o tym najlepiej wypowiedziałby się sam Mały Książę.


Czym dla Pana jest Mały Książę?

To książka o tym, że każdy z nas żyje w odrębnym świecie, a naszym zadaniem jest zrozumieć się nawzajem i żyć razem. A przy tym myśleć po swojemu, nie bać się mieć własnego zdania. W Małym Księciu jest wiele złotych myśli, nad którymi warto się pochylić i pomedytować. Warto wracać co jakiś czas do lektury, żeby sprawdzić, czy czasem nie ma w nas za dużo np. z Latarnika czy Bankiera.

W jaki sposób pracuje się nad ilustrowaniem książki?

Czasami, czytając utwór, od razu rozbłyska w głowie jakaś scena jak żywy obraz. Pojawiają się postacie z ich charakterami wypisanymi na twarzy. Szkicuję wtedy na szybko kompozycję na kartce i od razu wiem, jakie będzie rozmieszczenie elementów, jakich mam użyć barw. Nie zawsze ma się jednak tyle szczęścia. Proces tworzenia ilustracji jest zwykle bardzo złożony. Trzeba przerobić tekst, tzn. myśl autora, na własną wizję, a potem uchwycić ją za pomocą ołówka, biorąc pod uwagę odbiorcę, do którego adresowana będzie książka. Niekiedy pomysł na zilustrowanie danego fragmentu długo nie przychodzi, tekst krąży w głowie przez całe dnie, czasami w snach.
I wreszcie przyśni się pomysł na obraz albo pojawi się znienacka podczas sprzątania czy na spacerze. Powstaje wtedy kilka, kilkanaście szkiców, niektóre długo przerabiam, wprowadzam na próbę kolory. Czasami trzeba zawrócić po długim czasie na początek drogi i zacząć od nowa.
Często w procesie pomaga mi żona, która potrafi zobaczyć coś z dystansu, jakiego mi brakuje.
Największa magia to przenoszenie pierwotnej, nieuchwytnej wizji na płaszczyznę docelowej ilustracji. Kiedy czasami patrzę na pierwotny szkic, na to kłębowisko gryzmołów, nie mogę uwierzyć, jak na koniec obraz się przemienia. Sam proces malowania pochłania dużo czasu i często jest żmudny, ale lubię ten stan, kiedy mogę odciąć się od otaczającego mnie świata i zanurzyć się w powstającym obrazie. Najtrudniejsza jest jednak chwila rozstania, kiedy trzeba oddać obraz, zdecydować, że jest ukończony. Później często miałbym ochotę zmienić wiele rzeczy, dodać to i owo, ale to już nie jest możliwe, obraz jest już w książce.

- Czy ilustrowanie Małego Księcia było dla Pana szczególnym wyzwaniem?

Każdy tekst jest dla mnie wielkim wyzwaniem. Przede wszystkim nie można zawieść autora tekstu i trzeba uszanować odbiorcę. Trzeba też dodać coś od siebie. W przypadku Małego Księcia zastanawiałem się, czy tekst nie jest tak ściśle związany z rysunkami autora, że powinno się traktować utwór jako skończone dzieło, którego nie należy zmieniać. Do tego to prawdziwa klasyka literatury, pozycja znana na całym świecie.
Uważam, że Antoine de Saint-Exupéry świetnie poradził sobie z ilustracjami! Dla miłośników twórczości autora Mały Książę zawsze pozostanie jeden. Oryginalne rysunki to już ikony kultury i wszędzie są rozpoznawalne. Jednak myśl zawarta w książce jest najważniejsza i żyje niezależnie od autora, a obrazy mogą być różnie interpretowane, pobudzać wyobraźnię, sięgać w inne rejony. Przecież każdy może sobie treść wyobrazić na swój sposób. Tak też zrobiłem. Ilustrując Małego Księcia, chciałem uszanować pierwotną konstrukcję tekstu i oryginalnych ilustracji. Autor np. wyraźnie wskazuje, że nie uda mu się narysować jego maszyny latającej, dlatego postanowiłem nie przedstawiać samolotu czy postaci narratora. Starałem się narysować baranka i skrzynkę w możliwie prosty sposób, jest to w końcu szybki szkic wykonany przez bohatera na poczekaniu.
Z drugiej strony pozostałe ilustracje skomponowałem z dbałością o szczegóły. Mam nadzieję, że moja interpretacja napotka przychylność czytelników. W razie czego obroni mnie sam narrator, pod którego niejako się podszywam, a który mówi, że nie do końca potrafi rysować, ale stara się jak może. Jest tak i w moim przypadku.

- Który fragment był najtrudniejszy do zilustrowania?

Nie wiem dlaczego, ale najtrudniejszym fragmentem był dla mnie opis tureckiego astronoma.
W oryginale to genialny, malutki rysunek postaci z teleskopem. Ze względu na układ graficzny całej książki potrzebowałem na tej stronie czegoś większego. Wiele razy zmieniałem kompozycję, ale ciągle coś nie pasowało. W końcu zdecydowałem się na wyniesienie końca teleskopu, który penetruje nieskończony kosmos, poza granice kartki. Trudny był dla mnie też rysunek „kopii rysunku” z książki o puszczy, gdzie wąż połyka drapieżne zwierzę. Wiele wersji było w moim odczuciu zbyt drastycznych.

- Czy praca ilustratora to przyjemność?

Uwielbiam ilustrować! Od zawsze czerpałem przyjemność z rysowania. Lubię cały proces tworzenia, momenty, kiedy obrazy przychodzą do mnie nie wiadomo skąd. Metamorfoza, jaką przechodzi szkic do ostatecznego etapu barwnej ilustracji, zawsze mnie zadziwia. Często to naprawdę ciężka praca, która zabiera dużo czasu. Jednak bilans zawsze wychodzi na plus, inaczej pewnie zająłbym się czymś innym. Dodatkowo jestem nieposkromionym bibliofilem i czerpię podwójną przyjemność z nowo wydanej książki, w której udało się zamknąć cząstkę mojej twórczości.


środa, 17 października 2018

Skarbnica legend polskich


Dawno, dawno temu, w dniu rozpoczęcia nauki w I klasie szkoły podstawowej, dostałem w prezencie od dziadków księgę pt. "Klechdy domowe". Pamiętam, że wywarła na mnie duże wrażenie. Wciąż mam sentyment do naszych legend.
Dlatego bardzo się ucieszyłem, kiedy dzięki wydawnictwu Dragon mogłem na nowo zanurzyć się w tym zaczarowanym świecie i zilustrować legendy takie jak Kwiat paproci, o Smoku Wawelskim, o Popielu, Bazyliszku czy Złotej kaczce. Na 160 stronach znajdziemy 26 polskich legend.

Kto wie, może kiedyś "Skarbnica..." da komuś tyle samo radości przy ponownym spotkaniu, co mi moje "Klechdy domowe" z pożółkłymi kartkami? Mam taką nadzieję.


































poniedziałek, 4 grudnia 2017

Zima


Jedna z wielu ilustracji czekających na druk w pewnej książce dla przedszkolaków. Mam nadzieję, że niedługo będę mógł uchylić rąbka tajemnicy. Udanej zimy! :)





poniedziałek, 30 października 2017

Elfy i Jarmark Bożonarodzeniowy

W tym roku elfy wyjątkowo szybko chciały wskoczyć na plakat. Przebierały nóżkami, łapiąc za ołówek. Pośmiałem się i troszkę im pomogłem;)
Teraz będą czekać na Szefa i zabawę w Grodzisku Owidz


 Zapraszam:)

poniedziałek, 26 czerwca 2017

Przekrój jeziora

Zlecenie na zamówienie Twórcza10 , do Interaktywnego Muzeum Rybactwa w Biskupinie. Panorama na ok 7,5 m.




 Fragment panoramy dla dzieci.


Poprzednio zmalowałem dla Panów kawał rzeki (tutaj), teraz jezioro. Czekam na ocean, Morze Czerwone, albo przynajmniej wzburzony Bałtyk:)